[Anna zapoznaje się komponentami do nowych mikstur]
Anna: Czapka głupca? Skąd ja to wezmę??
Sam: Zawsze możesz zabrać Gascoinowi!
Anna: Powietrze w stałej formie???
Cerus: Proste: Bierzesz dwa krasnoludy, pakujesz do małej skrzynki, regularnie dajesz im piwo, żarcie. Po dwóch miesiącach otwierasz skrzynkę i nożem powietrze wykrawasz.
[po miesięcznej podróży barka drużyny wpłynęła do miasta Kislev]
Celnik: Czy macie coś do oclenia?
Cerus (stukając się w czoło): O my rycerze, nie wzięliśmy towaru na handel!
Sam: Mówiąc „ja” masz na myśli niemieckie określenie, czy polskie „ich”?
Cerus: Nein.
[Sam kupił za kupę kasy skórę z białego niedźwiedzia do narzucenia na płytówkę]
MG: Wiesz, ile poliestrów musiało oddać życie, żebyś mógł nosić ten płaszcz?
Sam: Ku chwale Imperium!! I idę do lasu.
[drużyna planuje skrytą obserwację wioskowego dziadka. Trwa debata nad dogodnym miejscem]
MG: Są domy, ogródki…
Anna: Idealne miejsce, żeby się schować! Za dynią…
[poi chwili]
Sam: Idziemy na wzgórek.
[drużyna na popłynąć do wioski na południe od miasta Kislev]
Sam: Płyniemy na północ, tam będzie cieplej!
MG: Dwa miesiące później na morzu arktycznym…
Cerus: To może chociaż na zachód?
Sam: Nie gadaj tyle, ciągnij łódź!
Cerus: Samyca patrz, biegnie matka twojej kurtki!!
MG: Poszedłeś na wódkę z autochtonem. Rzucaj na odporność.
Sam: O kur…
[Krasnoludy toczą beczkę ze spirytusem na barkę]
Sam: Nie wnosimy na barkę materiałów łatwopalnych!
Krasnoludy: My nie wnosimy, my wtaczamy!
MG: Cerus do dzisiaj nie możesz wyrzucić z głowy przekazu telepatycznego Twojej sowy, jak się marcowała.
Anna: Czy przez to odczuwasz większą chęć do kobiet z piórami?
Cerus: Nie, ale lubie dziobać w głowę
Anna: Główkę?!?!
Cerus: Kark! Potylicę!!
Cerus: [do Sama] To jest twój giermek, on wszędzie za Tobą łazi. Jak srasz, to on ci papier odgina, żebyś sobie palców nie pomaził…
Anna: Czapka głupca? Skąd ja to wezmę??
Sam: Zawsze możesz zabrać Gascoinowi!
Anna: Powietrze w stałej formie???
Cerus: Proste: Bierzesz dwa krasnoludy, pakujesz do małej skrzynki, regularnie dajesz im piwo, żarcie. Po dwóch miesiącach otwierasz skrzynkę i nożem powietrze wykrawasz.
[po miesięcznej podróży barka drużyny wpłynęła do miasta Kislev]
Celnik: Czy macie coś do oclenia?
Cerus (stukając się w czoło): O my rycerze, nie wzięliśmy towaru na handel!
Sam: Mówiąc „ja” masz na myśli niemieckie określenie, czy polskie „ich”?
Cerus: Nein.
[Sam kupił za kupę kasy skórę z białego niedźwiedzia do narzucenia na płytówkę]
MG: Wiesz, ile poliestrów musiało oddać życie, żebyś mógł nosić ten płaszcz?
Sam: Ku chwale Imperium!! I idę do lasu.
[drużyna planuje skrytą obserwację wioskowego dziadka. Trwa debata nad dogodnym miejscem]
MG: Są domy, ogródki…
Anna: Idealne miejsce, żeby się schować! Za dynią…
[poi chwili]
Sam: Idziemy na wzgórek.
[drużyna na popłynąć do wioski na południe od miasta Kislev]
Sam: Płyniemy na północ, tam będzie cieplej!
MG: Dwa miesiące później na morzu arktycznym…
Cerus: To może chociaż na zachód?
Sam: Nie gadaj tyle, ciągnij łódź!
Cerus: Samyca patrz, biegnie matka twojej kurtki!!
MG: Poszedłeś na wódkę z autochtonem. Rzucaj na odporność.
Sam: O kur…
[Krasnoludy toczą beczkę ze spirytusem na barkę]
Sam: Nie wnosimy na barkę materiałów łatwopalnych!
Krasnoludy: My nie wnosimy, my wtaczamy!
MG: Cerus do dzisiaj nie możesz wyrzucić z głowy przekazu telepatycznego Twojej sowy, jak się marcowała.
Anna: Czy przez to odczuwasz większą chęć do kobiet z piórami?
Cerus: Nie, ale lubie dziobać w głowę
Anna: Główkę?!?!
Cerus: Kark! Potylicę!!
Cerus: [do Sama] To jest twój giermek, on wszędzie za Tobą łazi. Jak srasz, to on ci papier odgina, żebyś sobie palców nie pomaził…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz