Przez [wpis nieczytelny], bezpośredniego uczestnika wydarzeń.
Wydane w Altdorfie nakładem drukarni Kurta Wegnera Juniora
W roku 2542 od założenia Imperium
[Rozdział VI]
Wreszcie nadeszła długo oczekiwana wiosna 2513 roku EI. Zimę spędziliśmy pracowicie, ucząc się nowych sztuczek i nadrabiając stracony czas z rodziną (o leczeniu odmrożeń nie wspomnę, nawet dziś ludzie mówiąc o zimie 2512-2513 roku EI nazywają ją „Zimą stulecia”, w Kislevie – „grjebanja zima” (гребаная зима)). Gdy tylko Reik stał się żeglowny ruszyliśmy z Josephem na południe, w stronę Czarnych Wzgórz. Podróż przebiegała spokojnie, aż trzeciego dnia minęliśmy ludzkie ciało, z wystającymi z niego bełtami. Za zakrętem rzeki zauważyliśmy stojącą na mieliźnie łódź, na pokładzie której kręcili się mutanci, z którymi rozprawilimy się szybko i sprawnie. Nie licząc tego pływającego mutanta z kilkumetrowymi mackami zamiast ramion, który o mały włos nie utopił Cerusa (dla pełnej uczciwości trzeba zaznaczyć, że w topieniu Cerus nieco pomógł Sam trafiając go w plecy nożem przeznaczonym dla mutanta).
I tak oto weszliśmy w posiadanie własnej łodzi rzecznej. Sam niezwłocznie zaczął się uczyć żeglarstwa, podczas gdy Gascoine skutecznie zabrał się za pocieszanie jedynej ocalałej pasażerki statku – pięknej Renate.
Gdy tak płynęliśmy w dwie łodzie – Barbarellą Josepha i naszą, chwilowo nienazwaną jednostką (tabliczka z nazwą odpadła chyba w trakcie walki), natknęliśmy się na grupę krasnoludzkich inżynierów, którzy zajmowali się budową wieży sygnalizacyjnej dla systemu sekarów Jego Cesarskiej Wysokości.
Na miejscu okazało się, że kurduple mają beczkę piwa. No i problem, bo cos im zjada pracowników. Zgodziliśmy się rozwiązać jego problem za jedyne 50 ZK. Zostaliśmy na noc w wieży i okazało się, że krasnoludy z oszczędności postawiły wieżę na fundamencie wieży kogoś innego – jak się później okazała Dagmara von Wittgensteina. I zostawił po sobie ghula i zombie do pilnowania interesu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz