piątek, 3 czerwca 2011

Karnawał Blogowy RPG #21 Zło



KB #21 Zło
A raczej Zuuułooo.

Czym się różni Zuuułooo od Zła? To pierwsze, to odmiana zła występująca w wielu prowadzonych przeze mnie sesjach. Powstało na skutek pewnych moich ułomności w prowadzeniu w początkach kariery jako MG, których, szczerze mówiąc, nie chciało mi się usunąć do tej pory. Konkretnie mój problem, jako MG, sprowadza się do tego, że niezbyt umiem zrobić poważną sesję, taką mroczną, refleksyjną, gdzie gracze poczuliby strach, powagę, przygnębiający nastrój. Za często próby budowania takiego nastroju paliły na panewce za sprawą jakiegoś dowcipnego komentarza, po równi ze świata gry (as in: pasującego do postaci, która go wypowiedziała) jaki i offtopowego. Tak więc zamiast walić głową w mur, opierdalać graczy za offtopy i psucie nastroju, postanowiłem te sytuację wykorzystać na swoją korzyć. Zło na moich sesjach jest Zuuułem – takim trochę śmiesznym, trochę nieporadnym, ale za to bardzo zawziętym i chwilami nawet Monty Pythonowskim. Oto kilka przykładów, ku inspiracji.

Troll maminsynek
Patent nie wymyślony przeze mnie, ale zastosowany w praktyce okazał się jednym z lepszych spotkań prawie rocznej kampanii Warhammera. Graliśmy kampanię Wewnętrzny Wróg i drużyna kogoś tam ścigała, aż dotarła do mostu nad rzeczką. A spod mostu, jak to spod mostu, wyszedł prawie trzymetrowy troll rzeczny i zażądał nie-aż-tak-wygórowanego myta. Drużyna, jak to drużyna, uniosła się honorem i stwierdziła, że nie zapłaci. Troll oczywiście zaatakował. Jakież było zaskoczenie wszystkich, gdy po pierwszej poważniejszej ranie troll zakrzyknął cieniutkim głosikiem „Mama, one mnie bijom!” i spod mostu wydreptała sporo od niego większa mamuśka. Walka była długa i zacięta, towarzystwo przekonało się, jak ciężko walczy się ze stworem z regeneracją, gdy nie ma się pod ręką zapalniczki. Całość wypadła śmiesznie i zapadająco w pamięć – i o to chodziło.

Darth Farquad
Mroczny Lord Sithów stworzony na potrzeby prowadzonej dawno dawno temu w odległej Galaktyce kampanii Star Wars RPG miał jakiś metr czterdzieści pięć w kapeluszu i nieproporcjonalnie duży noc. Do tego skrzywiony, bo mówił tak jakoś dziwnie – przez nos właśnie (co radośnie odgrywałem mówiąc gardłowym basem i zatykając nos). Drużyna swego czasu pokrzyżowała jego niecne plany nawet o tym nie wiedząc, więc postanowił on się na nich zemścić. Jego plany były dość nieporadne, intrygi szyte grubymi nićmi, ale w walce dobrze radził sobie z mieczem świetlnym i zawsze miał opracowany doskonały i efektowny plan ucieczki, na wypadek jakby coś nie wyszło. Niby śmieszny, dziwnie mówiący kurdupel na pierwszy rzut oka niezbyt nadaje się na arcydroga kampanii, ale mieliśmy z nim dużo zabawy. I nadal o nim pamiętam, mimo upływu 8-10 lat od jego ostatniego występu.

Goblin
Goblin to jeden z moich ulubionych potworków, gdy prowadzę świat fantasy. I to nie mówię już nawet o starym AD&D patencie z samotnym goblinem z zaostrzonym kijkiem wymuszającym haracze na trakcie (czy wspominałem, że ma pas giganciej siły, jest mistrzem uników i MG rzuca same 20-tki, gdy drań atakuje? ;) ). To, co podoba mi się w goblinach to ich spryt i cunning plany. Bo choć en masse są głupie jak przysłowiowy but, to na czele plemienia zazwyczaj stoi osobnik nadzwyczaj chytry i przebiegły. Właśnie takiego goblina spotkali na swojej drodze gracze podczas wspomnianej wcześniej kampanii WW. Miałem w drużynie maga, nazwijmy go Cerus, który, oprócz posiadania dużej siły ognia był też bardzo chciwy i zawsze pierwszy to łupienia i grabienia pokonanych wrogów (w sumie dziwnym nie jest, miał spore rachunki do zapłacenia w swoim Kolegium). Dlatego też, gdy drużyna zwiedzała opuszczoną wieżę jakiegoś maga (o której nie wiedzieli, że została w tak zwanym między czasie zasiedlona przez gobliny). Cerus oczywiście pierwszy rzucił się do zwiedzania i zbierania pamiątek, tylko po to, by wpaść w pułapkę zastawioną przez nasze małe poczciwe zielone paskudki. Dobrze rozmieszczeni na piętrze łucznicy, garść gobosów na dole z tarczami i włóczniami, w miarę przyzwoite rzuty, pilnowanie takich detali jak to, ilu kafarów w pełnych płytówkach może ramię w ramię biec wąskim korytarzem, lub jednocześnie walczyć na schodach i nagle okazuje się, że drużyna, która z walką zazwyczaj nie miała większych problemów z wycinaniem hord nieprzyjaciół, w ciągu rocznej kampanii najwięcej Punktów Przeznaczenia wydaje walcząc z grupą goblinów dowodzonych przez zielonego kurdupla, który paraduje w zdobycznej damskiej kiecce. I myśli, że dzięki temu może rzucać czary (tak, niektórzy NPC z WW naprawdę byli udani ;) ).
Innymi słowy – taktyka, taktyka, taktyka! Tak taktycznie dobrze rozegrane starcie wymaga niezłego przygotowania. Ale warto.

A tribute to Wilq
Drużyna zinfiltrowała sektę slaneshytów, bodajże w Middenheim. W piwnicy urządzone było bardzo przytulne miejsce na orgie – z dywanami, licznymi poduszkami, akcesoriami…. Wszystko ładnie pięknie aż do momentu gdy jednego z graczy zaatakowała, dysponująca specjalną figurką na tę okoliczność…


Penisoręka Poduszka Elektryczna!!!!!
Nie znasz dnia ani godziny, kiedy z zasadzki spadnie na ciebie Zuuułooo :->


Są ludzie, którzy potrafiąca sesji pokazać prawdziwe Zło. Tak, żeby było strasznie, nastrojowo i klimatycznie. I to potrafią to wiarygodnie sprzedać ludziom, którym ja też prowadziłem, w taki sposób, że nikomu przez myśl nie przejdzie, żeby zepsuć klimat jakimś dowcipnym komentarzem. I bardzo lubię takie sesje, jako gracz. Ale jako MG dużo lepiej się czuję w klimatach jajeczno-absurdalnych. W końcu gramy po to, by dobrze się dobrze bawić, a ja po prostu lubię, jak jest wesoło na sesji.

4 komentarze:

  1. Przede wszystkim, to, o czym piszesz, to wcale nie jest wada! Sesja to zabawa, a niekoniecznie mroczne katharsis. Jeżeli Twoi gracze to lubią, to tym bardziej jesteś pod tym względem świetnym MG.

    Pomysły wyjątkowo zacne. Rodzinkę potworów lubię sam stosować, a zamiast goblinów stawiam przed graczami lubujące się w magii i pułapkach koboldy - taktyczne działania małego oddziału są w stanie wiele zrobić.

    Co do Twojego mrocznego rycerza - świetny pomysł, pokazać arcyłotra z jego ułomnościami, ale jednocześnie jako groźną postać.

    Bardzo fajny, przydatny i zabawny wpis, chciałbym widzieć więcej takich w Karnawale.

    Pozdrawiam,
    Darcane :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, dzięki za wpis, dorzucam do listy i przy okazji pytam o zgodę na publikację w PDF.

    A wracając do wpisu, spróbujcie Evernight, tam taka na wpół poważna konwencja fantasy pasuje idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za komentarze :)
    Evernighta chętnie przejrzę, ale na razie siedzimy głęboko w 50 Fathomsi szacuję tak minimum pół roku do końca kampanii.
    Oczywiście wyrażam zgodę na publikację w pdfie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. (Ziem.) Ejejej, Mistrzu, jakie pół roku, co tak krótko? Nawet tak nie strasz (mam nadzieję, że to tylko jeszcze jeden z Twoich podstępów, mających na celu zintensyfikować rozgrywkę, skoro ma tak szybko się skończyć). ;)

    OdpowiedzUsuń