poniedziałek, 1 listopada 2010

Kroniki Drużyny Mlota

Kroniki Drużyny Młota
Spisane w 30 lat po wydarzeniach, które wstrząsnęły Imperium
Przez [wpis nieczytelny], bezpośredniego uczestnika wydarzeń.
Wydane w Altdorfie nakładem drukarni Kurta Wegnera Juniora
W roku 2542 od założenia Imperium

[Rozdział XVIII – ciąg dalszy]

Pod ziemia rzeczywiście był duch krasnoluda. I trochę nie umarłych goblinów. W sumie nic ciekawego, pochowaliśmy ciało biedaka zgodnie z khazlidzką procedurą i mogliśmy ruszyć w drogę powrotną do Wolstary, gdzie czekała na nas kolejna niespodzianka*.

[Rozdział XIX]

W Wolstarze zastaliśmy Hercena i dużą grupę jego chłopów zbrojnych w widły, cepy i inne takie narzędzia. Co jak co, ale widok tak wyposażonej zgrai chamstwa zazwyczaj napawa pewnym niepokojem, szczególnie osoby szlachetnie urodzone. Powód zebrania tej kupy okazał się jednak być inny, niż podejrzewaliśmy. Otóż prawie 4 tysiące zielonoskórych szło właśnie na przełęcz u źródeł Rzeki Żelaznej i hetman polny zwołał pospolite ruszenie, by wesprzeć oddziały regularnej armii carskiej w odparciu watahy, zanim ta zmieni się w pełnowymiarowe Waaagh!
Jednogłośnie postanowiliśmy dołączyć do kontyngentu wystawionego przez Wolstarę i już po trzech dniach szybkiego marszu dotarliśmy do obozowiska armii carskiej na Przełęczy.
Gdy zbliżaliśmy się do obozu, usłyszeliśmy straszny huk. Dźwięk największego w Kislevie działa, które właśnie wylatuje w powietrze zabierając ze sobą przed oblicze Ulryka hetmana wraz z całym sztabem i większością wyższych oficerów, to coś, co naprawdę zapada w pamięć (szczerze, to mam wrażenie, że nawet pamiętna Bitwa pod Wolfenburgiem z roku następnego nie była aż tak głośna, mimo użycia tam kilkudziesięciu armat).
W takiej sytuacji, można było zrobić tylko jedno. Gascoine objął dowodzenie nad armią i podjął energiczne przygotowania do bitwy. Troszkę przeszkadzało w tym dziele dwóch felczerów, którzy – gdy tylko pojawił się on w lazarecie – chcieli mu wymalować dziąsła na fioletowo i dać laksigenium… Mimo tej i innych drobnych przeszkód (jak na przykład oporne przyjmowanie rozkazów przez pospolite ruszenie Daniłłowicza, czy utrata części kawalerii w nocnym podjeździe wykonanym przez pewnego przyszłego arcymaga) półtora dnia później, o świcie, prawie dwa tysiące naszych stanęło naprzeciw dwukrotnie liczniejszej hordy zielonych.
„Kroniki…” nie są właściwym miejscem na przytoczenie opisu samej bitwy. Szczególnie, ze szacowny Gascoine pozwolił sobie, już jakiś czas temu, dość szczegółowo opisać całą bitwę i nasze czyny z nią związane.
Jedna rzecz, której Gascoine nie zawarł z swoim opisie bitwy, to słowa, z którymi zwrócił się do żołnierzy o świcie:

„Kislevie!!!!!

Żołnierze, Towarzysze, Bracia… Nie pierwszy raz staje nam (sic)… Zmierzyć się z potęgą czyhających na nasze
święte ziemie, nie szanujących żadnej świętości bandą Goblinów i Orków.

Te chaotyczne plugawe plemię po raz kolejny nastaje na nas i niepokoi nasz spokojny kraj, grabi nasz dobytek,
pali nasze plony, niszczy wszystko co napotka na swojej drodze. Po przejściu tej szarańczy nie zostaje nawet pięć
ziemi… pozostaje tylko kurz, popalone ciała i zgliszcza…

I oto jesteście tu WY – Kwiat tego Kraju… ostoja sprawiedliwości… Mur wolności… Brama broniąca
umęczonego kraju… zbrojna dłoń krzycząca STOP!!!

Dziś stajemy ramie w ramię: rycerz, szlachcic, mieszczanin, chłop… jak bracia… każdy równy wobec śmierci i
chaosu niesionego na mieczach Orków.

Pomyślcie dziś o waszych rodzinach… Ojcach, matkach, żonach, dzieciach… oni czekają na Wasz zbrojny
czyn!!!

Nie damy by ten pomiot chaosu bezkarnie pukał do naszych drzwi…

Dlatego wzywam Was:
- Nie szczędźcie sił!!! …bo oni ją wam tylko odbiorą…
- Nie wahajcie się!!! …gdyż oni się nie zawahają…
- Nie miejcie litości!!! …bo oni jej dla was nie będą mieli…

Chcę usłyszeć Wasz gniew!!! Chcę usłyszeć Waszą nienawiść!!! Uderz we wroga z całych sił!!! Bij – zabij!!!

Nadzieja w męstwie, ratunek w zwycięstwie – gotuj broń i czyńmy swoją powinność !!!”

W dzień po wygranej bitwie, po opatrzeniu rannych, szykowaliśmy się do drogi powrotnej. Gascoine dostał od śmiertelnie rannego żołnierza namiary na mapę, która rzekomo miała prowadzić do zagubionego Runicznego Kła Sollandu…

---------------------------------------------------------------

* - co ciekawe, gdy badacze historii literatury w roku 2720 KI dotarli do rękopisu „Kronik…” okazało się, że pod koniec XVIII rozdziału ktoś wyrwał kilka kartek i dołożył jedną, zawierającą tekst drukowany powyżej. Co ciekawe, dołożona karta została sporządzona tym samym charakterem pisma, co reszta książki.

Kfiatki z 28.10

Dzisiejszy odcinek sponsoruje Niezbędnik Gracza

Sam (znalazł w Niezbędniku Gracza możliwość kulnięcie na wróżbę losu określającą, co spotka postać. Namówił Gascoine`a, żeby ten kulnął i po chwili Sam czyta): „Dobroć twa złem podszyta. Męstwo twe to śmiech głupca”)
Gascoine: A lepszej nie ma?

NPC (do Gascoine`a): Jeden z żołnierzy chce z tobą mówić.
Anna: Jestem tam?
MG (turla kostkami*): Tak
Anna: To mu zwracam uwagę, ze mówi się „rozmawiać” i idę dalej.

(pojawia się nowy niezbyt ważny NPC. MG ma problem z wymyślaniem imion – zazwyczaj wychodzą mu same Heinrychy, Hansy i Gertrudy, więc sięga po tabelkę losowych imion w Niezbędniku Gracza)
Anna: Czyżby nie miał być Henirich?

MG (opisuje ciężko rannego NPC`a): Wygląda nietęgo…
Anna: Chudy?
Anna: Nie schudł. Jelita mu wypłynęły.

NPC: Znajdziesz pan moją żonę Agathe…
Cerus: Dobrze, że nie Renate…

Cerus: Siedzę z magiem loda i pytam go o arkana…
Sam: Czemu masz takie zdarte kolana?

Gascoine: Jesteś moim doradcą?
Sam: Tak. To ja ci doradzę.
Gascoine: Tak
Sam: To ja ci radzę: znajdź sobie innego doradcę.

Gascoine (montuje ekipę na akcję).
Sam: Masz mój topór.
Anna: i dwóch felczerów Cerusa.

Anna: Jak coś, to kislevski spiryt, wódka i twierdzimy, że nie pamiętamy co się stało.

Sam (o przyuczaniu swojego giermka): Stosuję podejście behawioralne.
Anna: ???
Sam: No biję go!

Anna: Ty w ogóle możesz jakieś osłony postawić?
Cerus: Tak, z wiatru.

Anna: Uczyniliśmy im znak młota na drogę.

(ktoś rzucił minimalną ilość obrażeń)
Gascoine: Głupi, kantem go!

(Cerus na skutek Przekleństwa Tzenthcha stracił głos i nie może czarować)
MG: Cerus co robisz?
Cerus: Kurwa nic.

-----------------------------------------

* - w takiej sytuacji, gdy brak danych do precyzyjnego określenia szansy pojawienia się osoby A w miejscu X (czy też stwierdzenia, czy ktoś ma coś w kieszeni, co ma szanse się tam pojawić, tudzież czy w karczmie mają akurat wino porzeczkowe) zgodnie ze starą dobrą nauką chyba bodajże z Dragon Magazine, przyjmujemy szansę powodzenia 50%

Zaległe Kfiatki z 14.10

Cerus (do Sama): Ty jesteś traper, więc weź się skradaj na koniu.

(podjazd kawalerii wziął do niewoli goblina)
Sam (do Cerusa): Przesłuchaj go.
Cerus (do NPCa): Kapitanie, przesłuchaj go.
Kapitan (do NPCa): Chorąży, przesłuchajcie go.
Chorąży (do NPCa): Sierżancie, przesłuchać jeńca!
Sierżant (do NPCa): Iwan kurwa weź kogoś do pomocy i przesłuchaj zielonego.
Iwan (rozgląda się bezradnie i bierze się za przesłuchanie).

Sowa Major: Hujuuu…
Anna: A gdyby jej tak lotki obciąć?
Gascoine (z paskudnym uśmiechem): Taś taś taś…

Gascoine: (przemawia do wojska): Nie pierwszy raz staje nam…
(gremialna salwa śmiechu)
Gascoine (kontynuuje, jakby nigdy nic): zmierzyć się z horda orków i goblinów.