piątek, 24 września 2010

Nowy zestaw kostk

MG kupił sobie w Cube nowy zestaw krasnoludzkich kostek:

Akcja właściwa:

MG właśnie zapłacił Nutiemu w Cube`ie za kostki.

Nuti: Niech ci się dobrze rzuca.

MG: Ja jestem MG, więc może lepiej nie... Ja lubię moją drużynę ;P

sobota, 11 września 2010

Kfiatki z 09.09 + Bonus ;)

[Przed sesją, Cerus chce wykupić skilla demonologia. MG grzecznie tłumaczy, że musi sprawić sobie parę książek i doczytać] Cerus: Ale przecież ja już dużo wiem o demonach! Sam kilka zabiłem!! MG: Tak. A ja rozjechałem samochodem 3 gołębie i wróbla. Czy to czyni mnie biegłym ornitologiem?Anna: To byłby świetny sposób, żeby zostać lekarzem...
[trwa aktualizacja kart przed sesją]
Gascoigne: Szukam gumki.
Sam: W portfelu!

Cerus: Mój favorite ptaszek…
[wszyscy dziwnie patrzą na Cerusa]
Cerus … cofnij. Mój chowaniec…

[Gascoigne po nieobecności na poprzedniej sesji dowiedział się, że dostał pełną zbroję płytową. Zbroja trochę skrzypi]
Gasoine: Przecież wczoraj oliwiłem!
Sam: Ty się dopiero dzisiaj dowiedziałeś, że ją masz!

Gascoigne: Ja nie chciałem jechać do Kisleva!
Sam: Ale MG chciał. Jakby każdy z nas pojechał w inną stronę, to i tak wszyscy spotkalibyśmy się w Kislevie.

[drużyna bada starożytną krasnoludzką, oczywiście podziemną, światynię]
Sam: Ja mam specjalną umiejętność. Jak pierdzę, to echo idzie. Taki THX.

Cerus: Rzucam Oczy prawdy. To trochę jak taki rentgen.
Anna: Ojej, a trzeba było założyć czystą bieliznę…

[zwiad wykrył niebezpieczną pleśń za ścianą]
Cerus: Zrobimy w ścianie dziurkę przez nią [dziurkę] i ją [pleśń] spalimy!
Sam: OK. Ty przodem!

Gasoine: Jaka jest pora roku?
MG: Wczesna jesień
Cerus: Znaczy jak dla nas zima w ch…

[W dniu sesji Anna ma wyjątkową zajebistą fryzurę. MG właśnie zaakceptował jej pomysł]
Cerus: Kumoterstwo!!!
Anna: Uczesz się tak ładnie jak ja i też będziesz tak miał.

Cerus: Pytam ducha…
MG: Niema go już.
Cerus: Kurde, wiedziałem, żeby najpierw pytać, a potem chować…

[Cerus wyraża dezaprobatę wobec doczesnych szczątków krasnoluda nad jego świeżo wykopanym grobem]
MG: Kiedy spoglądasz w grób, grób patrzy w Ciebie.
Sam: Grób strzelił focha i nic nie mówi.

[po zakończeniu akcji w krasnoludzkiej świątyni drużyna dociera do obozu kislevickiej armii, gdzie przed chwilą nastąpił katastrofalny niewypał wielkiego działa Car Puszka, który zabił wszystkich wyższych oficerów i ranił wielu żołnierzy]
Gascoine: Nie żebym się śmiał, ale sobie postrzelali…

Cerus: Szukam Kmicica
MG: Jeśli Kmicica chcesz poznać po przypalonym boku, to wokoło leży tak z tuzin Kmiciców.

Sam: Bo tu był poligon artyleryjski. Wyróżnia się jeden gon, dwa gony i poligon.
Gascoine: I z poligonu zrobił się zgon.

Gascoine: Jakie były ostatnie słowa hetmana? Strzelaj dziadu??

[nadciąga horda orków i goblinów, drużyna po przejęciu dowodzenia nad armią zaczyna opracowywać plan…]
Cerus: Gascoigne, ciebie uczyli taktyki…
Gascoine: Kurwa….
Cerus: Taktyki, nie kurestwa.

Sam: [ma plan: stawia długopis pionowo na stole, puszcza, po czym wskazuje rękę w kierunku, w którym upadł]: ATAKUJEMY TAM!!!
Gascoine: To teraz już wiesz, dlaczego ja dowodzę.
Sam: Achaaaa….
Gascoine: Trzymasz mapę do góry nogami.

Gascoine [do Sama]: Zostaniesz moją prawą ręką.
Sam: … eeee…. A którą ręką się odlewasz?

[plan dalej się rodzi. Problem: co zrobić z pospolitym ruszeniem?]
Anna: Chłopi uciekną. Jakby grzecznie dali się wyrżnąć tam gdzie stoją, to pół biedy, ale oni uciekną i spanikują nam resztę armii.

[Cerus forsuje wypad kawalerii i mini wojnę szarpaną]
Cerus: Może się uda coś z taboru uszczknąć…
Gascoine: Tak. Tabor u orków.
Cerus: To może maruderów dorwiemy.
Gascoine. Tak. Maruderzy u czoła armii.

[podsumowanie sesji]
Sam: Dzisiaj była smutna sesja, bo nic sobie nie rozwinąłem.
Anna: Mogę Ci dać papier toaletowy.

I na koniec bonusowy Kfiatek z maila posesyjnego.
[w trakcie przygody drużyna poznała Franka do Lasu – kisleviskiego maga lodu]
Anna: Czy ten cały mag loda mógłby…

czwartek, 9 września 2010

Kroniki Drużyny Młota
Spisane w 30 lat po wydarzeniach, które wstrząsnęły Imperium
Przez [wpis nieczytelny], bezpośredniego uczestnika wydarzeń.
Wydane w Altdorfie nakładem drukarni Kurta Wegnera Juniora
W roku 2542 od założenia Imperium

[Rozdział XVIII]

Czy wspominano już na łamach niniejszego dzieła, że stary Boris Todtbringer, elektor Middenheimu, to był cholernie szczwany lis? Jeśli nie, to czynię to teraz: stary Boris Todtbringer, elektor Middenheimu, to był cholernie szczwany lis.
Bo jak inaczej nazwać faceta, który ubija dwa wróble, siedzące na przeciwległych końcach wież w jego cholernej, niezdobytej fortecy, załatwia jednym kamieniem? I to do tego robi to przed śniadaniem?
Takie myśli przyszły nam do głowy, gdy po dotarciu do Kisleva okazało się, że car Radi Bokha prosił swojego sojusznika, Borysa, o przysłanie oddziału Rycerzy Panter. I przyjechał oddział Rycerzy Panter – Rycerz Gascoine i Rycerz Sam. Razem z Anną, Cerusem, Fransoise (w śpiączce), Drakkim i Bjorni (w delirce – chyba mu podróż łodzią zaszkodziła). Dość powiedzieć, że Ojciec Narodu powitał nas na audiencji raczej chłodno i po konsultacji z doradcami – m.in. Bogdanovem, z którym mieliśmy spotkać się jeszcze parę razy – wysłał nas na zadupie zwane Wolstara, bo coś mu tam wiernych poddanych chłopów pańszczyźnianych zżerało.
No to spakowaliśmy manatki (nie żebyśmy zdążyli je szczególnie rozpakować po przybyciu na miejsce) i ruszyliśmy w drogę. Zaraz po tym, jak kurduple zapakowały na „Lodzię” beczkę lokalnej proweniencji spirytusu, a Renate rozładowała skrzynki z jakimiś butelkami na handel.
Do Wolstary dotarliśmy po 3 dniach drogi. Lokalny włodarz – Iwan Ilicz Herzen – wyjaśnił nam, w czym problem. Problem polegał na tym, że przez ostatni miesiąc coś – najprawdopodobniej zwierzoludzie – zeżarło mu 20 chłopów pańszczyźnianych. Podobno problemy zaczęły się, gdy niejaki drwal Aleks znalazł jaki krąg w lesie. Niestety nie zdążył powiedzieć co to za krąg i gdzie on dokładnie jest, bo go coś zeżarło.
Herzen twierdził, że jakąś wiedzę w temacie może posiadać niejaki Piotr Piotrowicz – stary węglarz, który twierdzi, że jego syn jest przywódcą wyewoluowanej inaczej bandy w lesie. Z dziadka jednak nie wycisnęliśmy zbyt wiele konstruktywnych informacji. Gdy Cerus usiłował go przekupić, dziadek zwarł poślady niczym shalyijska adeptka-dziewica w burdelu Marienburga i nie puścił pary z ust. Równie nieskuteczne okazało się szwędanie po lesie, ale na szczęście Major – chowaniec Cerusa – znalazł jakiś krąg latając nad lasem. Udaliśmy się na miejsce, znaleźliśmy krąg, czterech zwierzoludzi, przewodzącego im wojownika Chaosu dzierżącego kielich służący do przywoływania demonów, pomniejszego demona Khorna przyzwanego z kielicha służącego do przywoływania demonów oraz klapę prowadzącą pod ziemią. Po usieczeniu wszystkiego na pozycji 2, 3 i 5 oraz zabezpieczeniu przez Cerusa przedmiotu z pozycji 4 (niema to jak praca zespołowa!), zabraliśmy się za drewnianą klapę w ziemi. Przeczucie Anny wyczuwało tam ducha krasnoluda…

piątek, 3 września 2010

Kfiatki kislevskie z 02.09

[Anna zapoznaje się komponentami do nowych mikstur]
Anna: Czapka głupca? Skąd ja to wezmę??
Sam: Zawsze możesz zabrać Gascoinowi!

Anna: Powietrze w stałej formie???
Cerus: Proste: Bierzesz dwa krasnoludy, pakujesz do małej skrzynki, regularnie dajesz im piwo, żarcie. Po dwóch miesiącach otwierasz skrzynkę i nożem powietrze wykrawasz.

[po miesięcznej podróży barka drużyny wpłynęła do miasta Kislev]
Celnik: Czy macie coś do oclenia?
Cerus (stukając się w czoło): O my rycerze, nie wzięliśmy towaru na handel!

Sam: Mówiąc „ja” masz na myśli niemieckie określenie, czy polskie „ich”?
Cerus: Nein.

[Sam kupił za kupę kasy skórę z białego niedźwiedzia do narzucenia na płytówkę]
MG: Wiesz, ile poliestrów musiało oddać życie, żebyś mógł nosić ten płaszcz?

Sam: Ku chwale Imperium!! I idę do lasu.

[drużyna planuje skrytą obserwację wioskowego dziadka. Trwa debata nad dogodnym miejscem]
MG: Są domy, ogródki…
Anna: Idealne miejsce, żeby się schować! Za dynią…
[poi chwili]
Sam: Idziemy na wzgórek.

[drużyna na popłynąć do wioski na południe od miasta Kislev]
Sam: Płyniemy na północ, tam będzie cieplej!
MG: Dwa miesiące później na morzu arktycznym…
Cerus: To może chociaż na zachód?
Sam: Nie gadaj tyle, ciągnij łódź!
Cerus: Samyca patrz, biegnie matka twojej kurtki!!

MG: Poszedłeś na wódkę z autochtonem. Rzucaj na odporność.
Sam: O kur…

[Krasnoludy toczą beczkę ze spirytusem na barkę]
Sam: Nie wnosimy na barkę materiałów łatwopalnych!
Krasnoludy: My nie wnosimy, my wtaczamy!

MG: Cerus do dzisiaj nie możesz wyrzucić z głowy przekazu telepatycznego Twojej sowy, jak się marcowała.
Anna: Czy przez to odczuwasz większą chęć do kobiet z piórami?
Cerus: Nie, ale lubie dziobać w głowę
Anna: Główkę?!?!
Cerus: Kark! Potylicę!!

Cerus: [do Sama] To jest twój giermek, on wszędzie za Tobą łazi. Jak srasz, to on ci papier odgina, żebyś sobie palców nie pomaził…

czwartek, 2 września 2010

Kroniki Drużyny Młota
Spisane w 30 lat po wydarzeniach, które wstrząsnęły Imperium
Przez [wpis nieczytelny], bezpośredniego uczestnika wydarzeń.
Wydane w Altdorfie nakładem drukarni Kurta Wegnera Juniora
W roku 2542 od założenia Imperium

[Rozdział XVII]

Ostatniego dnia karnawału postanowiliśmy wykorzystać informacje dostarczone nam przez siatkę ulicznych konfidentów, którą zorganizowała Anna. Podobno co tydzień wieczorem kanclerza Sparsama odwiedza jakaś tajemnicza kobita. Przyczailiśmy się w pałacu i… doczekaliśmy się! Pani ubrana w niepozorny strój, o przeciętnej, łatwej do zapomnienia twarzy. Weszła do kanclerza z jakimś pakunkiem.
Korzystając z okazji zaznaczam, że nie jest prawdą wersja tych wydarzeń rozpowszechniana przez nieprzychylnie Drużynie Młota wersja wydarzeń, zgodnie z którą tego wieczora pobiliśmy tę kobietę na terenie pałacu (miała na imię Brunhilde), a następnie poddali ją torturom. W zamieszaniu nie brali też udziału Rycerze Pantery, którzy nas wtedy nie zaaresztowali. A już zupełnie wyssane z palca są pogłoski, jakoby to książę Gascoigne miał w świątyni Shalyi dotkliwie pobić samego kanclerza Sparsama! Między te same bajki można włożyć historię o Arcymagu Cerusie, który nieudolnie usiłował go zaczarować. Powszechnie wiadomo jak wielką moca on włada i już abstrahując od całej reszty, to w tej historii najbardziej kupy nie trzyma się to, że mu czar nie wyszedł.
Prawda wyglądała dużo bardziej prozaicznie. Śledziliśmy Brunhildę z pałacu, gdy potknęła się i nieszczęśliwie łamiąc nogę straciła przytomność. Zabraliśmy ją do Świątyni Shalyi, gdzie jednocześnie przypadkiem przebywał oddział Rycerzy Panter. Z dokumentów, które miała przy sobie dowiedzieliśmy się, że ktoś planuje zabić grafa i zastąpić go dopelgangerem. Powziąwszy tak strasznie wieści niezwłocznie udaliśmy się do Pałacu – razem z nami przez miasto biegli Rycerze. Do pokoju grafa wpadaliśmy w ostatniej chwili!
Widok który ukazał się naszym oczom po otwarciu drzwi do prywatnych komnat grafa odebrał nam mowę. I nie mówię tu to wspaniałej kolekcji bretońskich arrasów, która już wtedy była dumą Todtbringerów. Otóż ujrzeliśmy grafa w koszuli nocnej i szlafmycy z kutasikiem, który był duszony sznurem do zasłon przez grafa w koszuli nocnej i szlafmycy z kutasikiem!
Na szczęście dzięki magii i sile naszych mieczy zdołaliśmy zabić potwora zanim pozbawił życia ojca Heinricha. Drżę na samą myśl o tym, co stałoby się z Imperium, gdyby wtedy nie udało nam się go uratować. Bez jego mądrości i roztropności, strach pomyśleć o ile gorzej wyglądałby nadchodzący kryzys…
Korzystając z okazji warto w tym miejscu wyjaśnić kolejną z dziwacznych plotek, które powstały wokół naszych czynów w Wolnym Mieście Middenheim. Otóż Gascoigne i Cerus wcale nie spędzili następnych trzech nocy zamknięci w lochach – po prostu z uwagi na fakt, iż na ówczesnym etapie nikt nie był pewien, jak szerokie kręgi zatoczył spisek, graf poprosił nas o wzmocnienie ochrony jego pałacu – i oni dwaj po prostu na wszelki wypadek pilnowali tajemnego przejścia znajdującego się pod zamkiem.
Ale jeszcze zanim do tego doszło musieliśmy dorwać osobę stojąca za spiskiem. Okazało się bowiem, ze prawdziwy Magister Praw Ehrlich nie żyje od kilku tygodni! Najprawdopodobniej zabił go dopelganger i zajął jego miejsce. Z dokumentów znalezionych jego gabinecie dowiedzieliśmy się, że za całą aferą, za zamachem i za wprowadzeniem krzywdzących i niesprawiedliwych podatków stoi Magister Praw Wasmeier!
Udaliśmy się więc, wraz z małym oddziałem Rycerzy Panter, który oddano pod nasze dowództwo, do jego siedziby. Wasmaier, jak to prawnik, nie był w ciemię bity i wiedział, co się szykuje. Właśnie opuszczał miasto na pokładzie opancerzonego powozu. W pościgu przez całe miasto udało nam się drania dorwać i wyprawić na tamten świat razem z jego przydupasami.
W uznaniu naszych zasług Graf mianował Sama i Gascoigne`a rycerzami Pantery i polecił nam niezwłocznie podjęcie się delikatnej misji – Car Kisleva, Radii Bokha, potrzebował pomocy w walce ze sługami Chaosu i powołując się na starożytny sojusz zwrócił się do Grafa Borisa Todtbringera o pomoc.
Tak więc ruszyliśmy do Kisleva. „Tam musi być jakaś cywilizacja” – rzekł Sam kierując „Lodzię” na wschód.