sobota, 3 lipca 2010

Kfiatki karczemne z 02.07.2010r.

Dzisiejszy odcinek w całości odbywa się w zaatakowanej w środku nocy przez mutantów karczmie.

MG (jako że bohaterowie podczas ataku śpią osobno, więc MG postanowił rozmieścić ich w oddzielnych pokojach): J. Kochanie, Ty idź do pokoiku, a ja M. wezmę do sypialni…

MG (po kulnięciu na małe przekleństwo Tzentcha): Sparaliżowało ci prawą rękę.
Cerus: To będę chujem strzelał!

Gascoine: Mam Virtue of Knightly temper!
Anna: Virtue of Knajpy co?

Anna (do MG) Ty tak nie spisuj nam wszystkiego.

MG (po krótkiej pełnej napięcia pauzie po rzucie na skutek trafienia krytycznego): Sam, masz zajebiście wielkiego sińca na prawym udzie.
Sam (który spodziewał się chyba co najmniej amputacji): No to git!

Cerus (w ferworze łupienia trupa skavena zaciął się w palec shirukenem pokrytym jakąś zielonkawą substancją…): Rudaa….
Anna: Co?? Pocałować mam?
(efektem trucizny jest ogólnoustrojowy paraliż)
Cerus (przez zęby): Ssij.

Sam (po znalezieniu karki z prośbą o pomoc): Ktoś szuka pomocy ma inicjały J.E.
Gascoine: Ja Erdolę?

(rozmowa o tym, kto może zostać objęty działaniem czaru obszarowego)
Sam (do Cerusa): Ty jedziesz po wszystkich, jak antybiotyk.

Cerus: Fajnie by było być magiem ognia i ścianę ognia postawić… Chociaż z drugiej strony, w drewnianej karczmie…

(w wyniku ataku poniektórzy są ranni, jedni bardziej)
Sam: Ale ja jestem tak na jeden strzał.
Cerus: Ja też. Ale na słabszy.

(Kurz po bitwie opadł. Teraz trzeba domyślić się, kto i po co zaatakował)
Sam: Po pierwsze: Wy (Anna i Cerus) jesteście okultystami…
Anna: To on (wskazuje na Cerusa)
Cerus (jednocześnie): To ona (wskazuje na Annę)

Anna: Sam ma więcej Int niż ja! Ja się tak nie bawię…
Cerus: Przecież tak ma być! To normalne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz