środa, 9 grudnia 2009

Kroniki Drużyny Młota

Kroniki Drużyny Młota
Spisane w 30 lat po wydarzeniach, które wstrząsnęły Imperium
Przez [wpis nieczytelny], bezpośredniego uczestnika wydarzeń.
Wydane w Altdorfie nakładem drukarni Kurta Wegnera Juniora
W roku 2542 od założenia Imperium

[Rozdział II, fragmenty]
Z Untergardu ruszyliśmy w stronę Altdorfu…

[…]
Na drodze naszego dyliżansu znajdowało się coś… Mutant, jak się okazało po chwili, który właśnie obgryzał kości woźnicy innego dyliżansu, który miał dużo mniej szczęścia niż my. Tego dnia ubiliśmy jeszcze z pół tuzina mutantów, byliśmy jednak za późno, by pomóc pasażerom, którzy wpadli z zasadzkę zwierzoludzi przed nami.
Wśród ofiar znaleźliśmy ciało Kastora Lieberunga, człowieka, który niczym brat bliźniak był podobny do Cerusa. Znalezione przy nim papiery pchnęły do Bogenhafen, w poszukiwaniu bajecznie dużego spadku, który miał tam czekać na sobowtóra Cerusa. Ruszyliśmy więc dziarsko w stronę tego miasta, w sam raz, by zdążyć na Schaffenfest – doroczne święto i jarmark. Gdyby Cerus zdawał sobie sprawę, jakie będą skutki próby podszycia się pod Lieberunga, ruszyłby pewnie jeszcze szybciej – tyle, że w przeciwnym kierunku. Ale widać takie było nasze przeznaczenie.

[…]
Do Bogenhafen ruszyliśmy rzeką, z niejakim Josephem Quentinem – starym kumplem ojca Wiewióry. Ten to umiał wypić!!

[…]
Niestety w drodze do Bogenhafen trafiliśmy na pierwszą osobę zainteresowaną Kastorem Lieberungiem. Niejaki Adolphus Kustofos, chyba jakiś łowca nagród, postanowił zaatakować nas, gdy spalić na Berberelli – zacumowanej w Weissburgu barce Josepha. Na szczęście byliśmy gotowi na jego atak, bo Cerus podsłuchał Kustofosa, gdy ten umawiał się z lokalnymi zbirami na atak w środku nocy. No i bardzo nam pomógł fakt, że jego atak z zaskoczenia okazał się wielkim zaskoczeniem dla samego Kustofosa – kusza rozleciała mu się w rękach, a chwilę potem Sam przybił mu potylicę do bruku za pomocą bełtu ze swojej kuszy wałowej.

Kawaleria, w postaci sołtysa wsi z trzema pachołkami, pojawiła się oczywiście za późno. Sami ich pozamiataliśmy, ocaliliśmy tę wieś przed małym pożarem (zbiry Kustofosa chyba chciały podpalić barkę Josepha), przekazaliśmy jednego z rannych zbirów organom strzegącym prawa i sprawiedliwości (Sołtys again) i nad ranem ruszyliśmy z stronę wschodzącego słońca.

1 komentarz:

  1. I pomyśleć, że w tamtych czasach byłem tylko niepiśmiennym drwalem z okolic Bogenhafen... ach jak ja się od tego czasu rozwinąłem... ach jaki ja rozwiniENty jeste :D

    OdpowiedzUsuń